poniedziałek, 15 września 2014

Zapach łamanego serca.

Chciałabym, żeby w końcu uleciał ze mnie cały ból. Niektórzy mówią, że da się "wypłakać" albo "wykrzyczeć", ale czuję, że mogłabym płakać całą noc, a potem całą dobę zdzierać sobie gardło, a gdzieś w środku to coś, co ciągle w sobie duszę, dalej by siedziało gdzieś w piersiach i okrutnie się śmiało, rozdzierając mi wnętrzności. Przedstawiłam mu monolog, który niestety nie zawiera nawet 1/4 moich obaw i wszystkich tych "ale", o których on powinien wiedzieć. Od 18 godzin nie miał chyba siły kliknąć w okienko naszej rozmowy, tak go męczą treningi.


Potykam się o sznurowadło,
bo Ty tak pięknie pachniesz.

niedziela, 31 sierpnia 2014

It's song to say goodbye.

Każdy mi mówi, że to nie ten. Odpuść sobie, zostaw, puść go wolno. Rzecz w tym, że nie chcę się żegnać. Nie chcę słyszeć "kiedyś", chcę cholerną datę i godzinę. Chcę być kochana. Wszystko było w porządku, dopóki ten idiota mnie nie pocałował. A pocałował tak cholernie mocno, jakby to faktycznie miał być ostatni raz. A potem mnie zostawił, zgodnie z cichą obietnicą. Krzyczałam w duszy, że nie chcę być sama. Zimny wiatr na dworcu rozdmuchiwał wszędzie dym tytoniowy. Papierosy przestały przynosić ukojenie. Chciałam, żeby zawrócił i znów mnie objął jak wtedy, a ja wtuliłabym nos w jego szyję i wdychała zapach jego perfum. Rozpłakałam się dopiero teraz, po dwudziestu czterech cholernych godzinach. Zadzwońcie do niego i zapytajcie go, czy mnie kocha. Ja mam 10 lat i się wstydzę.

Miał być. Do szału doprowadza mnie cisza. Zapowiadało się inaczej. Czuję, że już go nie zobaczę. Oślepłam z miłości.

Now I'm trying to wake you up,
To pull you from the liquid sky,
Cause' if I don't we'll both end up.

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Dawno.


Nie potrafię opanować uczuć, chociaż bym chciała. Poznałam ludzi, to chyba na plus. Dawno tu nie pisałam, to na minus. Nie chcę pisać, błąd - chcę, ale nie mogę. Zamiast tego zajmuję palce gitarą, a nawet to wychodzi mi nędznie. Może coś jest nie tak z moimi palcami? Wszystko co spod nich wychodzi, nadaje się na złom. Skończyłam nagrywać tak szybko jak zaczęłam, ale postanawiam wrócić do tego, wrócić jak najszybciej. 

Nie sypiam w domu, robimy dużo zdjęć, jem za trzech i ubieram się w czerń. Chodzę na koncerty, wyimaginowane, ale jednak. I jeszcze więcej zdjęć. Moknę w deszczu łez. Na szczęście tym razem ma mnie kto przed nim ochronić. Nie chciałabym tęsknić tak mocno. Przyzwyczajam się dość szybko. Zostało nam niewiele dni.

http://evilvision.blogspot.com
Kochanie, nie widzisz gwiazd które
ja zawiesiłem na niebie
dla Ciebie.


środa, 26 marca 2014

Smutno mi, Boże.

Smutno miBoże! – Dla mnie na zachodzie. 
Rozlałeś tęczę blasków promienistą;
 Przede mną gasisz w lazurowej wodzie. 
Gwiazdę ognistą.

Ludzie pytali się mnie, czemu zaczęłam płakać po wejściu do kościoła. Odpowiadałam zawsze, że nie lubię stać z Bogiem twarzą w twarz. A tak naprawdę, to chyba po prostu bałam się swoich myśli.

Nie rozumiem skąd przychodzi smutek, kiedy dni są takie piękne. Bo przecież jedyna przykrość jaka ostatnio mi się przytrafiła, to kick z serwera na TS3 od 40-letniej, zdesperowanej kobiety. Przecież całe dnie spędzam w grach i na youtube, a to nie jest powód do smutku. Po namyśle stwierdzam, że jestem bardziej zdesperowana niż owa 40-latka. Potrzebuję czegoś, co ukoi moje nerwy i to natychmiast. Trwam w poszukiwaniach siebie.

Nic się nie zmieniło od ostatniego miesiąca - no, może piję jeszcze więcej dietetycznych napojów gazowanych, co chyba przekłada się na ilość wylewanych łez. I zaczęłam wysyłać listy. To akurat dobra sprawa. Marnotrawię czas, martwię się ocenami, słucham codziennie wrzasków i nawiedzonych myśli. Idąc ulicą - wszędzie nieludzkie głosy. Siedząc w pokoju - ciche łkanie, chyba moje. Nie potrafię tego wszystkiego ogarnąć, chciałabym gdzieś wyjechać, ale nie mogę. I cholernie nie lubię być ograniczona, pieprzone "nie mogę". Ja przecież wszystko mogę, gdybym tylko naprawdę chciała. Widocznie nie chcę. Nie umiem oszukać samej siebie. 



Zobaczyć morskie fale, marzenie me.

poniedziałek, 3 marca 2014

Listy niewysłane.

Mój drogi R., 
dziś z moich ust mógłby polać się potok słów opisujących uczucia do Ciebie, lecz ja wciąż milczę. Ludzie mi mówią, że milczenie jest złotem, ale jedynymi osobami zarabiającymi na milczeniu są przekupieni świadkowie zbrodni. W pewnym sensie i my jesteśmy świadkami okropnej zbrodni; zbrodni na sercach. Oboje w tej bajce jesteśmy zimnokrwistymi mordercami. 
Kiedy o godzinie 5 rano zamiast spać, myślę o Tobie - czy to nie miłość?
Kiedy o godzinie 5 rano zamiast spać, myślę o kilometrach - czy to nie tęsknota?
Kiedy o godzinie 5 rano zamiast spać, myślę... to bezsenność, cholerna bezsenność.
Przed wojną chcę chociaż raz zasnąć przy Tobie, bo tylko przy Tobie mogę spać. 
I mimo, że wmawiamy sobie nienawiść, serca nie oszukamy. Nie oszukamy naszych ciał, które drżą przy każdym dotyku i ust, które łakną pocałunków; a oczy które widzą i uszy które słyszą także nie dadzą się nam ogłupić. Kochaliśmy raz i do dziś tkwimy w uzależnieniach miłości.
Może znów powinniśmy posłuchać starszych i nie rozdrapywać starych ran? Ale przecież my lubimy zapach krwi, Skarbie. 

PS: Nie czytaj tego.
PS2: Spal to.
PS3: Nigdy, przenigdy nie odpisuj. 

poniedziałek, 24 lutego 2014

Piękny początek, beznadziejny koniec.

Ogółem to dzień zaczął się wyprawą motocrossową po słoik kiszonej kapusty. Nie jestem do końca pewna, czy mogę nazwać to pięknym początkiem. Motocykl jak motocykl, kapusta jak kapusta, błoto na nogawkach też zadziwiająco normalne. Może humor trochę przekraczający średnią krajową. Ze strojem gimnastycznym w dłoni zgrabnie ominęłam siłownię tylko po to, żeby móc skosztować odgrzewanych łazanek i mielonego mięsa z indyka. Natłok wspomnień wprost proporcjonalny do sekund spędzonych nad studiowaniem idiotycznych konwersacji. A za każdym razem podskakuję, kiedy telefon da mi znać o nowym SMS-ie.

Bardzo bym chciała wciąż poprawiać kask na głowie i pilnować kapusty. Dobra passa i dziury w drodze, to koniec. Nie rozumiem jak szybko nasze role się odwracają. Kot, mysz, kot, mysz, kot, mysz. Pechowo skończyłam na myszy. Oskarżenia rzucane we mnie jak scyzoryki - szczególnie mnie nie zabolało, ale zadało rany. Chciałam go wkopać, sama kopiąc pod sobą dół. Nie, to po prostu były kłamstwa. Zakłamana ziemia, kiedyś się popłaczę. Kiedyś, bo ostatnio chcę, ale chyba nie za bardzo mogę. W każdym razie straciłam chłopaka, straciłam zmartwienia.

"MAM JUŻ DOSYĆ TEGO WSZYSTKIEGO!"
"Mam wyjebane, nie wiem o co chodzi!"
"Jutro wyjeżdżam, chciałem się z Tobą zobaczyć..."
"TO JEST KONIEC."
"Myslałem, że będziemy załatwiać nasze sprawy między sobą."
"Serdecznie dziękuję, ŻEGNAM."
"Zastanów się co Ty w ogóle piszesz, masz swój rozum."
"Idź się koleżankom wyżalić, to Ci najlepiej wychodzi."

Przepraszam, mam się poczuć urażona?



Nie było jej kilka lat, wciaż tęskniłem
i bałem się, że niechcący ją zabiłem
rodzice nie wiedzieli czemu Tomek często płacze
a ja bałem się że jej więcej nie zobaczę

A Ty pamiętasz nasze francuskie pocałunki?

poniedziałek, 17 lutego 2014

"Dziura w całym", przystanek na 5mm.

Listonosz przywiózł dziś w południe paczkę, od tamtego czasu siedzę z Sherlockiem i nowymi tunelami nad trzecią 1,75 pepsi light. Coś nie daje mi spokoju. Może to, że nie odpisuje na ten cholerny SMS już 2 godziny i 7 minut. Czas mi się dłuży, strasznie. Nienawidzę zerkać na telefon co pół minuty. 

Można powiedzieć, że miałam dobry dzień. Piękny, słoneczny poniedziałek, pobudka o godzinie 9, samotny spacer i siłownia. Im więcej spalę kalorii, tym czuję się lżejsza. Im dłuższy dystans na bieżni, im bardziej czerwone moje policzki, tym szybciej problemy znikają za moimi plecami. Chyba już za poźno, żeby urosły mi skrzydła, ale czuję się jak motyl. Niech ktoś kupi mi motyla w słoiku.

Nie sądzę, że będę długo spać. Doprawdy nienawidzę wyjazdów, a urodzinowe wyjazdy to chyba nie moja działka. Zawsze spóźniam się z prezentami. Otwieram czwartą pepsi. Staram się coś naskrobać, kura pazurem pewnie by zrobiła to lepiej. Może czas zatrudnić kurę do pisania powieści? Zapomniałabym o liście, przecież mam list do napisania. Nie, wolę jednak seriale. 



2 godziny 20 minut. 
Sherlocku, nie odchodź!


sobota, 15 lutego 2014

Oreo maczane w mleku jako sens mojej egzystencji.

Odliczam minuty. 30, 29, 28, 27, 26, 25, 24...
Nakładki wybielające zmuszają mnie do półgodzinnej abstynencji od wszelakiego rodzaju słodkich napojów i jedzenia. Mam ochotę płakać, moje Oreo czeka w zamkniętej szufladzie i mnie woła. "Przekręć mnie, poliż, zamocz, gryź!" - brzmi trochę jak kiepskie porno.

Miałam dodać coś na nowego bloga, ogólnie miał powstać nowy blog, ale oczywiście zmiana planów w ostatniej chwili, to coś, co Gosia lubi najbardziej. Nie wiem co ze mną będzie. Zapomniałam oddać na konkurs trzech prac. Płaczę, naprawdę.
Pamięć słabnie mi z każdym dniem.

Od wczoraj jestem w związku, tak to przynajmniej oboje nazywamy. O ile o związku można mówić w przypadku przygarnięcia do serca niedoszłego samobójcy. Jest coś w sposobie w jaki całuje, coś w smaku jego ust, coś jest po prostu w nim - pewność siebie. Jakby posmak piwa, nutka cygara, szorstka skóra, zarost, ostre perfumy i testosteron. Czemu wszyscy są z tego samego rocznika? Uwielbiam starszych o 5 lat mężczyzn. Może kiedyś się w nim zakocham. Nic nie gwarantuję. Chcę szczęścia.


Nie lubię zabawy w kotka i myszkę tylko dlatego, że to zawsze ja jestem myszką. Na szczęście mama przyniosła mi na pocieszenie tajską zupę krewetkową. Och, bosko.