poniedziałek, 24 lutego 2014

Piękny początek, beznadziejny koniec.

Ogółem to dzień zaczął się wyprawą motocrossową po słoik kiszonej kapusty. Nie jestem do końca pewna, czy mogę nazwać to pięknym początkiem. Motocykl jak motocykl, kapusta jak kapusta, błoto na nogawkach też zadziwiająco normalne. Może humor trochę przekraczający średnią krajową. Ze strojem gimnastycznym w dłoni zgrabnie ominęłam siłownię tylko po to, żeby móc skosztować odgrzewanych łazanek i mielonego mięsa z indyka. Natłok wspomnień wprost proporcjonalny do sekund spędzonych nad studiowaniem idiotycznych konwersacji. A za każdym razem podskakuję, kiedy telefon da mi znać o nowym SMS-ie.

Bardzo bym chciała wciąż poprawiać kask na głowie i pilnować kapusty. Dobra passa i dziury w drodze, to koniec. Nie rozumiem jak szybko nasze role się odwracają. Kot, mysz, kot, mysz, kot, mysz. Pechowo skończyłam na myszy. Oskarżenia rzucane we mnie jak scyzoryki - szczególnie mnie nie zabolało, ale zadało rany. Chciałam go wkopać, sama kopiąc pod sobą dół. Nie, to po prostu były kłamstwa. Zakłamana ziemia, kiedyś się popłaczę. Kiedyś, bo ostatnio chcę, ale chyba nie za bardzo mogę. W każdym razie straciłam chłopaka, straciłam zmartwienia.

"MAM JUŻ DOSYĆ TEGO WSZYSTKIEGO!"
"Mam wyjebane, nie wiem o co chodzi!"
"Jutro wyjeżdżam, chciałem się z Tobą zobaczyć..."
"TO JEST KONIEC."
"Myslałem, że będziemy załatwiać nasze sprawy między sobą."
"Serdecznie dziękuję, ŻEGNAM."
"Zastanów się co Ty w ogóle piszesz, masz swój rozum."
"Idź się koleżankom wyżalić, to Ci najlepiej wychodzi."

Przepraszam, mam się poczuć urażona?



Nie było jej kilka lat, wciaż tęskniłem
i bałem się, że niechcący ją zabiłem
rodzice nie wiedzieli czemu Tomek często płacze
a ja bałem się że jej więcej nie zobaczę

A Ty pamiętasz nasze francuskie pocałunki?

1 komentarz: